Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

tał coś Idalii, jakby niezrozumiał o co chodziło. Roger zbladły, drżący, wstał nie dobrze wiedząc co począć, a nieszczęsny ojciec który czuł że cała bieda na niego spadnie, wywróciwszy krzesełko pobiegł do doktora, objął go oburącz, i z nim razem znikł z pokoju.
— To jakiś oryginał, przebąknął baron.
— Doktór, zwyczajnie grubianin, rzekł Roger głęboko się namyślając co powiedzieć, — aleśmy tę nieprzyjemność, za którą barona przepraszamy, winni nieostrożności ojca. Tysiąc razy prosiliśmy go, ażeby na aptekę domu nie najmował, chcieliśmy dawno się przenieść na wieś, ale się okoliczności spiknęły. Aptekarz został nam dłużnym, ojciec musiał na siebie wziąść administracyą pozostałości, wpadliśmy w położenie fałszywe, dont vous voyez les suites.
Tłómaczenie było dosyć zręczne, ratowało ono o tyle, o ile się uratować w takim razie dało. Z trochą dobrej woli baron mógł za dobre przyjąć wyjaśnienie Rogera, i pozycya potroszę ocaloną została. Ale cios śmiertelny zadano pannie Idalii, bo choć pewną była, że na Helmoldzie jak najsilniejsze uczyniła wrażenie, któż wiedział czy to wystąpienie Myliusa nie zniszczyło go w zarodzie?
Jako człowiek dobrze wychowany, baron Helmold starał się humorem, przytomnością, podwojeniem grzeczności, naprawić niefortunne wrażenie, ale któż mógł w głąb jego duszy zajrzeć i powiedzieć co się tam działo?
Nalano mu drugą i trzecią filiżankę herbaty z obawą. Roger myślał, że teraz czuć mu ją będzie melissą i lipowym kwiatem — kto wie? może miętą pieprzową? Śmietanka mogła mu się zdawać orszadą, a ciasto podejrzanem się stawało o pokrewieństwo z wyrobem jakim kuchni łacińskiej.
Wszyscy byli struci: Idalia jednak pierwsza starała się to w śmiech obrócić.
— A! to mieszkanie w domu, w którym z drugiej strony jest apteka, mówiła do barona, często nieznośne, czasem na bardzo śmieszne naraża nas wypadki.