Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

się może zakochać w dwóch zwiędłych kwiatkach, moczonych w occie i przepojonych goryczą?
— Nie przerywaj mi — mówiła śmielsza Iza, młody człowiek się zakocha.
— A nas zamkną na klucz przed nim.
— To wykradnie!
— A Iziu! czyż ty byś na to pozwoliła? zapytała Emma.
Jestem pełnoletnia, ojciec nic nie pamięta, macocha chce zgubić — cóż począć?
— Wiesz, że ja drżę, gdy słyszę cię tak mówiącą.
— A ja drżę, ale tylko z niecierpliwości, dodała Iza. Wiesz, że nawet już ten aptekarczuk Skalski, wydaje mi się znośnym, gdy w nim myślą szukam oswobodziciela.
— A! pfe! zawołała Emma, syn aptekarza, zlituj się.
— Mówiłam ci, że poszłabym na złość jej za leśniczego.
— Tst! obie zamilkły, kroki się zbliżały, śmiechy dały się słyszeć... Emma wróciła do Lamartina. Don Luis prowadził w istocie gościa swego ulicą, i wyglądał w swym stroju eleganckim bardzo pociesznie.
Garbu nawet najumiejętniej skrojone suknie zamaskować nie mogły, twarz miał prawie ładną choć pełną złośliwego wyrazu, ale chodem i ruchami naśladując dandysów szczęśliwiej zbudowanych dobrowolnie śmiesznym się czynił.
Nagle twarzyczka Luisa zarumieniona po obiedzie, zbladła, dostrzegł pierwszy siedzące na ławce siostry, był pewien, że się tu zakradły umyślnie. Cofnąć się było niepodobna, dawałoby to zbyt wiele do myślenia, co było począć?
Baron stał na skraju altany i ciekawemi oczyma wpatrywał się w dwie panny, dobrze wiedząc o historyi domu, czekał tylko jak sobie brat postąpi.
Luis namyślał się, hrabianki udawały, że ich nie widzą jeszcze. Emma czytała. Chytry młodzieniec z lekka potrącił barona rękę. — Nie przeszkadzajmy im rzekł — to są moje przyrodne siostry, ekscentryczne