Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

Emma poczerwieniała uderzona śmiałością siostry. Luis pobladł, baron nawet mógł postrzedz a raczej domyśleć się gniewu, który nim wstrząsnął, ale cóż było począć, aby odwrócić ten cios, za który hrabia od matki miał dostać najokrutniejszą burę?
Zemstę trzeba było zachować na później, ale zaproszenia niepodobna odrzucić — baron uśmiechnięty już pośpiesznie paniom dziękował.
— Zrobimy naszem towarzystwem przykrość paniom, panie lubią samotność.
— Naturalnie musi się lubić to, w czem się żyje — il faut faire bonne mine à mauvais jeu, rzekła spiesznie Iza, ale gdybyśmy najbardziej były zakochane w ustroni, ciszy i spokoju, mamy ich doprawdy tyle, że się niemi nasycić możemy.
— Nie mogę się wydziwić twej grzeczności, siostro łzo — rzekł kwaśno Luis — ale tyle razy słyszałem cię narzekającą na wrzawę.
— Czy myślisz z wrzawą przyjść do nas na herbatę? śmiejąc się podchwyciła Iza, a! tego się niespodziewam. Cicha rozmowa... Pan jedzie z Warszawy? spytała barona.
— Tak pani.
— I wraca do...?
— Sądzę, że wrócę do Galicyi — rzekł baron, dość już dawno jestem z domu, ale nie mogłem się oprzeć pokusie obejrzenia stron mi nieznanych?
— Jak je pan znajduje? spytała z kolei Emma.
— Zachwycony jestem, rzekł baron.
— Grzeczny może tylko a nie szczery — mówiła Iza.
— Nie wierzcie mu panie — przerwał don Luis, filut jest wielki.
— Ślicznie mnie hrabia siostrom rekomendujesz!
Luis rozśmiał się, ale kwaśno, myślał już o skutkach swojej nieostrożności i o herbacie. Rzecz była tak daleko posuniętą, iż albo należało iść do oficyn, lub panny prosić do pałacu. Macocha mogła jeszcze ura-