Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

ani o fine fleur społeczeństwa, która jest wszędzie jedna. W każdym kraju średni stan nadaje mu barwę, stanowi vehiculum sił ogólnych.
Ten Gralicyanin specyficzny, na którego składają się prastara szlachecka tradycya uprzywilejowanych — szkoły austryackie, próżniactwo nasze, wychowanie nie pełne a świecące, chętka połyskiwania i niechęć do pracy, próżność stara i duma młoda, wygląda pospolicie bardzo pokaźnie.
Umiejętność znalezienia się w salonie, ubrania i zaprezentowania, żargon francuzki, zawiązywanie krawatu, jeżdżenie konno, powożenie z kozła, wszystkie przymioty towarzyskie posiada on à fond. Pojedynkuje się gdy potrzeba mężnie, goły nie daje długo po sobie poznać, że się zrujnował, robi długi śmiało, gra butnie, pije gracko, ale na tem koniec. W biedzie ostatecznej nie pozostaje mu nic chyba sobie w łeb palnąć, bo oprócz życia z grosza gotowego, nie umie nic i do niczego nie jest zdolny.
O wykształcenie ani pytaj, oprócz francuzczyzny (bez ortografii), niemczyzny (z używania), własnego języka od niańki, lokajów i furmanów wyuczonego, nie umie nic, nie czyta nic, i duchowe życie jest mu obce.
Ale ma ten takt, że w towarzystwie zetknąwszy się ze sztuką, literaturą, kwestyami społecznemi, zbywa je uśmiechem, milczeniem, lub pół słowy nie kompromitującemi.
Nieuctwo w nim tem bardziej zdumiewające, że wcale nie poczuwa, żeby było grzechem w nim, niedostatkiem jakimś, i owszem, — przebacza on uczeńszym ich manią, ale naukę ma za rzecz konwencyi, mody, fantazyi — a nie za istotną potrzebę.
We Lwowie, na posiedzeniu Instytutu, przypatruje się z ciekawością mężom uczonym, zupełnie z takiem uczuciem, z jakiem w Kolonii wpatrywał się w zwierzęta zoologicznego ogrodu. Pojmuje, że można być słoniem, ale mu nie zazdrości ani trąby, ani zębów.
Baron Helmold miał wziankowane przymioty Galicyanina czystej wody, nie umiał nic — nie potrzebo-