łożył się posłuszny, córka otuliła go, na rękach złożyła jeszcze pocałunek i łzę i na palcach wysunęła się z pokoju.
W progu jak szmer cichy, doleciało ją znowu szepnięte przez ojca słowo:
— Poczciwa!
Wszystko to razem nie trwało pół godziny, Emma otarłszy oczy, wysunęła się znowu jak mogła najnieznaczniej do oficyn i pokoju i zastała towarzystwo unieruchomione na tych samych miejscach, na których je porzuciła. Była to druga filiżanka herbaty, a mężczyznom dozwolono przy oknach otwartych zapalić cygara.
Widząc otwarty fortepian, baron czuł się obowiązanym prosić o muzykę, ale Iza spojrzała nań z wyrazem szyderskim.
— Nie każ że się pan nam jak pensyonarkom popisywać: muzyka jest według mnie kapłanką smutku, pocieszycielką w cierpieniu, ukojeniem bólu, niegodzi się ją tak poniewierać w chwili roztargnienia. Ale jeźli pragniesz pan co wesołego, poprosim kuzynki Manetki, która doskonale śpiewa francuskie piosenki i zanuci nam — jedną z tych, które jej przysłano z Paryża.
Manetka dosłyszała ostatnich wyrazów.
— Ale pewnie, że się prosić nie każę, i ceremonij robić nie będę. Tiens!
Poleciała do fortepianu i uderzyła w klawisze bez pretensyi do preludyów.
Wkrótce perłowym głosikiem, z mimiką, akcentem. z filuteryą Paryżanki zaśpiewała:
Francuzka piosenka!! Któż nie zna francnzkiej piosenki, która się rodzi z perłowego szumu Szampana, przy kieliszkach, wśród wesela i nawet gdy się jej zbierze na trochę tęsknoty, musi z za niej perłowemi ząbkami śmiechu zaświecić. Nic lepiej nie maluje charakteru francuzkiego nad ich piosenkę. Porównajcie ją do niemieckiej, w której koloryt często tak jest poważny, tak urozmaicony, forma tak artystyczna. W fran-