Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

uzbierać znaczny majątek, gdyby go Pan Bóg nieopatrzył sierotą, wychowańcem, wziętym z litości, owym Walkiem Luzińskim, któregośmy już widzieli na cmentarzu rozmawiającego z panem inżynierem Szurmą.
Walek miał się za poetę, za geniusz i domagał się od świata i opiekuna: mniemanych przywilejów dla wybranych, bez miary pieszczot, uległości, dogadzania fantazyom, a jak najwięcej grosza, któryby mógł tracić nań nie zarabiając.
Doktór tak surowy dla ludzi, dla siebie, dla tego nieszczęsnego Walka, był nieprzebaczenie słabym...
Jeszcze był na kwaterze u swego przyjaciela garbarza, pana Polichty, doktór Mylius, gdy się trafił dworek w miasteczku na sprzedaż. Zwano go — „Pod Kasztanami“ gdyż dwa stare ogromne, nieopatrznie posadzone niegdyś kasztany, nietylko go osłaniały z przodu tak, że za ich gałęźmi mało co go widać było, ale mu dach psuły, przetrzymując wilgoć na nim. Stary Żudra niegdyś dziedzic tej posiadłości, składającej się z dworku, stajenki, oficyny i ogrodu dość obszernego, zmarł był bezdzietnie, córka, która wyszła za mąż do Warszawy, potrzebowała spieniężyć dziedzictwo. Doktorowi zaproponowano aby sobie kupił dworek „Pod kasztanami.“
Poszedł go zobaczyć — był podówczas jeszcze bardzo lichy i upadający, może przez litość nad tą pustką, Mylius ją sobie kupił. Praktyczni ludzie radzili mu zaraz wyciąć owe stare kasztany, obalić stary budynek i wystawić sobie elegancką kamieniczkę, ale doktór pokiwawszy głową, kasztany zostawił, dworek przerobił i został w nim, codzień więcej się przywiązując do niego. Nie było to ładne wcale, ale bardzo miłe.
Dano dach nowy, wyreperowano co się dało poprawić, przestawiono co było zniszczone, a że doktór lubił kwiaty i w zimie chodzić potrzebował wiele, przybudował sobie dosyć niezgrabnie z jednej strony