Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/96

Ta strona została skorygowana.

głupim był, że chciałem być zrozumianym i ocenionym przez was, to darmo, ludzie jak wy, ludzi jak ja pojąć nie potrafią.
— Cóżem to ja za jeden? spytał Mylius.
— Ojciec jesteś chodzącym po ziemi, wyschłym od nauki, od rozumu, od drobnostek żywota człowiekiem, niemiałeś nigdy skrzydeł. Dlatego całe moje wychowanie było męczarnią, męczarnią jest życie moje, dla tego świat, ludzie, ziemia, przeklęci! przeklęte dlatego...
— Dlaczego pleciesz bez sensu — przerwał doktór, a że dzień był gorący, to ci się przebacza, i dosyć tego głupstwa. Ale dziś jesteś egzasperowanym niezwyczajnie, czy oprócz skwaru nie usposobiło cię ku temu co innego? pleć już do ostatka, niech wiem.
Walek rzucił cygaro, ręce załamane założył sobie na głowę, i tak począł z podniesionem czołem chodzić po pokoju, pogardliwie milczący. Mylius przypatrywał się mu długo.
— Dziecko nieszczęśliwe, rzekł wreszcie powoli — niewiesz, niewiesz jaką mi sobą zadajesz boleść. Tego stanu chorobliwego przyczyną nie jest geniusz, ale moje pieszczoty bez granic, miłość ślepa. Gdybym surowszy, mniej litościwy oddał cię na walkę wczesna z losem, z niedostatkiem, z ubóstwem, byłoby cię to zahartowało, wzmocniło, byłbyś może wyrósł na istotnie pożytecznego człowieka, gdy dziś, dziś zmarnujesz się może.
Doktór smutnie głowę na piersi opuścił — Walek słuchając tego śmiał się szydersko.
— Jeszcze ci raz powtarzam, mówił dalej doktór, ty się nie masz prawa na losy swoje uskarżać.
— Wymawiasz mi dobrodziejstwa swoje gorzko.
— Nie wymawiam ci nic, odparł surowiej Mylius, bom nie wymagał od ciebie i nie żądam wdzięczności żadnej, anim się też jej spodziewał kiedy — owszem, byłem na to co mnie spotyka przygotowanym zupełnie. Co czyniłem tom zrobił z ludzkiego uczucia, z tęsknoty za rodziną której nie mam, bom jej sobie