— Dawniéjto panie, mówił mi zbogacony na possessyach zacny dziś obywatel, a niegdyś ubogi szlachciurka; dawniejto bywało trzymać possessye! Panowie puszczali tanio, niewyliczali intraty z jaj, kur, osypów, czernic, nie cenili pańszczyzny tak drogo. Niezłą nazywała się possessya, gdy ozimina ją sama zapłaciła, a reszta była zysku. Potrzebował JWielmożny piéniędzy, poszli słudzy, przyjechał szlachcic z trzosem, zapłacił za kilka lat z góry, a gospodarując dobrze, zrobił fortunkę dzieciom, przy pomocy Bożéj. Dziś — cale co innego Mości Panie; dziérżawy powyciągane, jak skóra na bębnie, possessorowie tracą i panowie nic nie maję.
— Jednakże, odpowiedziałem, pełno kontrahentów na possessye.
— A cóż mają robić, rzekł stary, człek niéma kąta; dzieci, żona, jakie takie gospodarstwo, musi wziąść, choć drogo, na widoczną stratę, to tak, jakby zapłacił za kamienicę i żył w mieście.
— Dziérżawców w ogólności, mówił daléj, można podzielić na dwie wielkie klassy; — tych, którzy robią fortunę, i którzy ją tracą. Między piérwszymi znajdziesz pan, owych niedzisiejszego wieku ludzi, coto sami nie lenią się pójść i do bydełka, i do gorzelni, i na pole pojechać i kopy policzyć. Oni panu i w nocy wstaną, i zimna się nie zlękną, a w kożuszku zakutawszy się, postoją, bodaj w mróz, póki wódka nie odejdzie. Tacy to robią fortunę
Strona:PL JI Kraszewski Dzierżawca na Wołyniu.djvu/1
Ta strona została uwierzytelniona.
Dziérżawca na Wołyniu
podług
I. J. Kraszewskiego.