ry, rejent zbyt jowialny, Herciński zimny, Machcewicz śmieszny, a Dydak głuptasek. Żaden z nich nie podobał się Ewuni. Nikt w świecie też przypuścić nie mógł, żeby jej ubogie chłopię, takie jak Sykstus Warka, mogło wpaść w serce i oko. Stało się to jakoś niepojętem chyba przeznaczeniem czy fatalnością, Właśnie to, na czem zbywało innym, przynosił z sobą milczący, cichy, nieśmiały chłopak, którego oczy świadczyły tylko że Ewunię ubóstwiał.
Biedak ten miał sobie za szczęście spełniać najdziwaczniejsze zachcenia podczaszanki, był jej niewolnikiem, sługą, a usta nigdy serca nie zdradziły. Ta miłość tajemnicza, bez nadziei, w sukni wytartej, stojąca u progu, zawróciła głowę dziewczynie. W domu nikt na przybywającego Warkę nie zważał, nikomu też i na myśl nie przychodziło, ażeby on śmiał oczy podnieść na Ewunię, lub
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/100
Ta strona została skorygowana.