Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

robić z tego historji żadnej. Ja wam powiem, co myślę, przyjmiecie lub nie, jak się wam podoba, gniewać się nie będziecie. W chłopcu krew nie woda, młody, toć się i w obrazie rozmiłować mógł, spojrzał może raz a drugi, ktoś wzrok złapał i z tego wysnuł. Nie można zaręczyć, żeby on nie admirował panny podczaszanki, boć tego i najbiedniejszemu wzbronić trudno, ale żeby ona, wychowana w takim domu, znając rodziny swej dostojność, miała oczy i serce zwrócić na ubogiego palestranta, gdzież to być może? gdzie to być może? — powtórzył Reformat ręce podnosząc.
— Ale i jabym sądził tak samo — rzekł podczaszy — tylko nie przypuszczam nawet, żeby chłopiec do tyla miał być zuchwały, żeby śmiał nawet wzrok zbytnio zwracać ku mej córce, od której go dzieli przepaść. Gdzież co podobnego kto widział? jakby śmiał? hę? Ten hołysz!