Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

— Ależ to nieuniknione — mówił Reformat — musicie ją wydać przecie, bo dla waszego szczęścia poświęcić dziecka nie zechcecie. Może też się tak złoży, że zięć przy panu podczaszym zamieszka.
— Mój ojcze — dodał stary — alboż i to mała troska, komu ją dać? Znacie młodzież teraźniejszą, znacie obyczaje świata dzisiejszego! mnie się nikt jej godnym nie zda!
— A przecież trudno dla tego zwlekać, śmierć i żona, mówi przysłowie, od Boga przeznaczone, tak ci samo i mąż; ufać potrzeba Opatrzności.
Podczaszy obie ręce wzniósł do góry, jakby się modlił, westchnął i w niebo spojrzał. Gniew widocznie przechodził i zmieniał się w rozczulenie jakieś. Podparł się na łokciu, zamyślił ponuro.
— Najpierwsza rzecz wszakże — szepnął, jakby wychodząc z osłupie-