— No! czego on chciał — zapytał?
— Albo ja wiem! — rzekł Sykstus, i na gwałt pisać zaczął.
Sieboń napróżno starał się z niego dobyć coś więcej, nie mógł już ani słowa. Mocno go to podrażniło. Po obiedzie z kolei głowa pani Wawrowej ukazała się we drzwiach i zawołała:
— Garbus do jegomości.
Mimo niedość grzecznego wyrażenia, Sieboń, który miał zwyczaj siadywać na podkurczonej nodze, zerwał się tak szybko, iż mało krzesełka nie wywrócił i wybiegł. Nieszczęście chciało iż wpadając do, pokoju mecenasa, stuknął drzwiami i wywołał nader groźne wejrzenie.
— Pojedziesz asan z papierami do Góry — rzekł Żółtkiewicz — furmanka czeka u Zelmana. Proszę się zatrzymać tam, ile pan podczaszy będzie wymagał, a wracając nigdzie nie wstępować. Odzienie na drogę
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/126
Ta strona została skorygowana.