Ewunia słuchając stała niema, łzy się jej kręciły w oczach, spoglądała na ojca, widocznie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Podczaszy spojrzał na nią i wzrok odwrócił pomieszany również.
— Z takiemi młokosami trzeba zawsze być ostrożnym — mruknął — nic ja przeciwko niemu nie mam, ale mi tu już jak domowy nadto się wśrubował. Wszędzie go było pełno.
Ewunia wiązała i rozwiązywała na końcu chustki węzełek, popatrzyła na ojca, nie odpowiedziała ani słóweczka, zapłoniła się, zbladła, zakręciła i odeszła. Podczaszy przy oknie, gdzie się toczyła rozmowa, został jak wkuty, łatwo mu było po wrażeniu, rumieńcu, pomieszaniu córki poznać, iż list, który odebrał, nie był może potwarzą, że coś na nieszczęście między młodemi istniało. Nie poszedł, nie odwrócił się za odbiegającą córką, powlókł się do swe-
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/131
Ta strona została skorygowana.