skać serdecznie chorążego, a w duchu sobie rzekł — Pan Bóg mi go zesłał, to w sam raz mąż dla Ewuni, stateczny, ni stary, ni młody, z siebie niczego, no, i bogaty, jeśli tylko nie kłamie.
Uderzył podczaszy silnie w szerokie dłonie raz i drugi, na ten znak dobrze znany, chłopak się przystawił.
— Prosić ojca kapelana i niech z piwnicy przynoszą Degessego... — szepnął chłopcu. Degessym zwało się najprzedniejsze wino węgierskie stare, jakie było w piwnicy.
Wypadek ten rozpędził znacznie chmury z czoła biednemu ojcu, przypatrywał się chorążemu, usiłując w nim znaleźć wszelkie wymagane na zięcia przymioty. Brdęski, jakkolwiek dobrze nie pierwszej młodości, był przystojny, postawny i nie wyglądał staro. Figzjonomję miał szlachetną, nawet miłą, a teraz gdy ją
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/137
Ta strona została skorygowana.