Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

— No, stary towarzyszu — rzekł — cożeśmy to się rozgadać wieli?
— Ta bestja chorąży humor mi popsuł — ozwał się Szczepek — bo to nic, nic, a jakoś nie miło, że się nas tyle koło niej uwija.
— No, niechże my dwaj, ale chorąży!! ale rejent, ale Herciński, ale Machcewicz, ale...
Walek począł się śmiać. — O! jest tam tego, jest... co za dziw, panna piękna, posag piękny, ojciec poczciwość sama... majątek złote jabłko, w kuferku kapitały nie na ladajakich kartkach... imię szlacheckie stare, a ważne jak holenderskie złoto. Tylko to sztuka, kto ten fant drogocenny weźmie.
Znowu popatrzyli sobie w oczy.
— Wy się staracie? — spytał po chwili — zaprzeć trudno?
— A wy to nie?
— Ja się i nie zapieram.