Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/158

Ta strona została skorygowana.

wziął? — Dobrze, więc pan Szczepan Janosza Zboiński.
— Czy się on ojcu podoba? — spytała Ewa.
— No, tak, dosyć.
— Ja tylko wiem, że się go wszyscy boją, i ja także.
— Prawda, że ma głowę jurysty, choć nim nie jest — dodał ojciec — ale skąd asindźka o tem tak dobrze wiesz?
— A instynkt kobiety.
Podczaszy nic nie mówił, począł palcami bębnić po stoliku.
— O rejencie — przebąknął — już i mówić niema co?
— Ale on siwy! siwy! — zawołała ręce łamiąc Ewunia — siwy!
— No, rumiany, zdrów, miły i dowcipny.
— Stary.
— To też go nie raję. Ale cóż mówisz na Machcewicza, który przed