Ta strona została skorygowana.
słał służącego zapytać, czy, i kiedy mecenasa Żółtkiewicza w domu zastanie. Zwykle w takich razach, mecenas sam śpieszył kochanego podczaszego odwiedzić. Tak się i teraz stało.
Służący trafił nań w kancelarji, mecenas kontusz tylko pocześniejszy wdział, laskę wziął i poszedł natychmiast.
Zastał właśnie starego przy operacji niebezpiecznej, z ręcznikiem pod brodą, z twarzą i głową namydloną, a żydka cyruliczka uwijającego się z brzytwą i podgalającego czuprynę.
Dopóki trwała ta czynność, rozmowa bardzo ożywioną być nie mogła, dopiero gdy się stary obmył i biały kitel przywdział, siedli za stół dla gawędy o procesie względem Szumlańszczyzny. Szumlańszczyzną zwało się błoto i zarosłe, o które podczaszy od lat dziesięciu toczył