Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

wczasu, zawczasu, pewnie o panienkach, no! no!
Pogroziła na nosie, trzasnęła drzwiami, i wyszła, a Warka też prawie za nią powlókł się, pewien że mu jakąś robotę wyznaczą, nie bardzo śpiesząc na dół.
Żółtkiewicz chodził po izbie, chustkę znowu długo puszczoną wlokąc za sobą, odwrócił się, gdy wszedł Sykstus, i nie rzekłszy słowa, dumał. Przespacerował tak razy kilka po pokoju, stanął, odchrząknął, chustkę zgarnął, zdawał się zbierać na wypowiedzenie czegoś trudnego i niezwyczajnego.
— Skończono przepisywać replikę?
— Gotowa, panie mecenasie.
— Hm! dobrze, a memorjał dla Piszczewskich?
— Przepisany, panie mecenasie.
— Akt graniczny?