Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/169

Ta strona została skorygowana.

Sykstus podszedł i w rękę go pocałował, rozczulony tą niezwykłą dobrocią.
Żółtkiewicz go przycisnął do piersi.
— No, no — ozwał się — to tam nie ma za co dziękować, gdym aplikował u sławnego Maszutyńskiego w Lublinie, i on mi też w końcu dopomógł. Świeć Panie nad duszą jego, winienem mu pierwszy zawiązek mojej fortunki. Otóż, spłacając ten dług, który asindziej też komuś potem oddasz, chcę waćpanu pomódz na podróż i życie w Lublinie. Bo Lublin, mospanie, to dla prawnika Ateny i przy trybunale praxis ogromna.
Sykstus stał niemy i jak przybity, prawnik mówił dalej.
— Daję waćpanu list polecający do Dudkiewicza, mecenasa i — tu się zaciął — sto czerwonych złotych na podróż i życie.