Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

— Już się nie targuję — szepnął Sykstus z westchnieniem — nie targuję się, jedź, jedź, ale odpowiedź przed wieczorem.
— Jeśli mnie tam nie zatrzymają.
— Nie. — I książkę w ręce...
Se git, panny Julji i tak, żeby nikt nie widział. Ja tam pójdę owsa kupić. — Rozśmiał się, poklepał po ramieniu Sykstusa. — Idź jegomość do domu, ja zaraz jadę, koń obroku dojada.
Wrócił tedy Sykstus na górkę, dokąd nadszedł Sieboń ciekawy rozmowy z mecenasem, nic jednak dopytać nie mógł. Wieczerzy Warka nie jadł, rozmowę zbył półsłowami, i całą noc nie spał.
Nazajutrz rano, gdy na śniadanie była pora, weszła Wawrowa.
— Ej! ej! — rzekła — coś mi delikacik choruje czy warjuje? A co to waspan całą noc nie spał i drypał a