dał ją, nic nie mówiąc. Sykstus zapłacił z naddatkiem, a że żydkowi do domu pilno było na szabas, nie rozmawiali długo. Zaledwie go z oczów straciwszy, Warka rozerwał pieczątki, począł szukać w książce i znalazł kartkę, na której ołówkiem na prędce nakreślone stało:
„Ewa nie zdradzi, ale odjeżdżać nie można. Zostać koniecznie i ufać Ewie, a milczeć.“
Rozkaz królowej był wyraźny, Sykstus przygotowany na wszystko, z lżejszą głową i sumieniem, powrócił do dworku, poczekał w kancelarji, a gdy godzina wybiła, stawił się w pokoju mecenasa.
Żółtkiewicz jakby nań czekał, stał z rękami w tył założonemi na progu sypialni; podszedł kilka kroków.
— Musiałeś się asindziej, dobrze namyśleć i wymiarkować co ja dla niego czynię. Kiedyż do Lublina?
— Ja, ja — rzekł Sykstus — ja
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/179
Ta strona została skorygowana.