szewska, w przydeptanych pantofelkach, bosa, trochę nie ubrana, lecz jaśniejąca rumianemi policzkami i oczyma czarnemi. Popatrzała na Sykstusa, podeszła do męża, poczęła z nim szeptać, wyprowadziła go do drugiego pokoju, rozmowa jakaś żywa a prędka toczyła się między niemi, i Sykstus nie wyszedł z ganku, gdy Bołtuszewski go dogonił.
— Zaczekajże asindziej, cóż znowu za pośpiech! Powróć do mnie jutro, ja się muszę z Żółtkiewiczem rozmówić. Zobaczymy.
Żółtkiewicz wcale się nie spodziewał tego, żeby Sykstus się uparł ustąpić, a wcale mu na myśl nie przyszło, żeby do Bołtuszewskiego się zaciągnął. Nad wyraz mu to było markotno, boć, nie bez tego, żeby tam z niego o tajemnicach dworku i kancelarji coś nie wyciągnięto, i, Sykstus był zdolny, więc się Bołtuszewski mógł nim wysługiwać, a
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/189
Ta strona została skorygowana.