Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/201

Ta strona została skorygowana.

— Nic, mości dobrodzieju, nic.
— A ja muszę nawiasem powiedzieć — odezwał się Bołtuszewski — ulitowałem się nad Sykstusem Warką, boć to chłopiec dobrej familji i zdolny, wziąłem go do siebie.
Żółtkiewicz koso spojrzał.
— A! — rzekł — asindziej go wziąłeś?
— Co było robić! co było robić! — dodał Bołtuszewski. — Opowiadał mi całą historją tę, jakeście się rozstali. Waćpan znalazłeś się bardzo wspaniałomyślnie, szlachetnie, co mnie nie dziwi, a on, z pozwoleniem, dudek, że z tego nie skorzystał.
— A dudek! a dudek! — rzekł Żółtkiewicz — jak sobie pościele, tak się wyśpi.
— Tylko — rozśmiał się Bołtuszewski — pozwoli sobie kolega powiedzieć, że jeśli wszystkim aplikantom zechcesz dawać takie posagi, a wprowadzisz taki prejudykat, to my się poskrobiemy dobrze. A toć po-