słuszny pojechać do miasteczka, ale uchowaj Boże, dla tej sprawy, tylko wrzekomo dla innej, a pojechawszy niby tam się dopiero od Żółtkiewicza, i krewniaka (boć krewny) do siebie zwołać kazał i dał mu dobrą radę, a do niej dwieście czątych, chłopiec by, zdaje mi się, przyjął i ucałowawszy rękę pańską pojechał.
— Hm! nie zła rada, a jak, jak... się nie da przekonać? — spytał podczaszy.
— Pan przecież masz powagę opiekuna nad nim, masz wiek za sobą, masz... tyle, iż niemal rozkazać możesz.
— Ono to po części prawda — ozwał się podczaszy, — ale niechciałbym in persona, sam występować.
Reformat umilkł.
— To już jak wola pańska.
— A cóż począć! trzeba się pono ważyć — zawołał podczaszy — coś trzeba poczynać, aby go stąd wyprawić, a potem da Bóg, co najrychlej Ewę
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/205
Ta strona została skorygowana.