Ta strona została skorygowana.
nie wie nic, lecz podczaszemu. Podczaszy się z nim upił, uściskał go, i obiecał mu, tak dobrze jak napewno Ewunię.
Chórem zakrzyknęli wszyscy.
— A niech go porwą! nie może być! Być nie może!
— Dzieci moje najulubieńsze, ręczę za to bo mówię, komu pilno się żenić, niech rusza do panny Marty Żyrowskiej na pewniaka, a ta nie odrzuci choćby kulawego, co się tyczy Boskiej Ewuni, klamka zapadła, finita historja. Chorąży na holenderskie dukaty nam ją złowił jak na wędkę.
Wszyscy oniemieli.
— Kochany rejencie — krzyknął Machowicz — mnie nie pozostaje tylko sobie w łeb strzelić, więc mniejsza troska, bo o kulę, pistolet lub strzelbę łatwo, ale wy co poczniecie? panna Marta jedna na was trzech nie wystarczy, dodawszy to, że może