Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/225

Ta strona została skorygowana.

tego nie domyślał i tajemnica zaprzysiężona Chorążego nie dopuścić, Sykstusa popierać, a wrzekomo, jak niewinne baranki pozostać na boku.
— Nie, ty jesteś na ministra stworzony? — rzekł rejent.
— A dopiero co kapucynem miałem być? — spytał Machcewicz śmiejąc się — oho! oho!
Wszyscy chórem śmiechowi wtórowali, a bądź co bądź, Machcewicza myśl jednozgodnie przyjętą została.
— No, teraz wyznajemy panowie — dodał Walek — że tym listem zrobiliśmy paskudną rzecz.
— Ani słowa, tem ci więcej należy wynagrodzić za popielcową lekkomyślność.
— Zgoda! i sza, i cicho!
Machcewicz zlazł ze stołka.
— Panowie zapijmy sprawę, potem naradzimy się nad środkami wykonania.