Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/230

Ta strona została skorygowana.

wy nie doszła, a to zawsze dobre czyni wrażenie i na serduszkach kobiecych.
Brdęski mignął oczyma, lecz pełnemi jakiegoś gniewu, miął usta, a na słowo zebrać mu się było trudno.
— Czy pan ma intencję — zapytał — żarcik sobie trefny stroić?
— Nigdy w świecie — zaklął się Machcewicz — jestem tak małego wzrostu, że nie mogę żartować nigdy ze słuszniejszych, bobym dawno był rozsiekany.
Wszyscy się rozśmieli, chorążemu kwaśno się zrobiło, radby był już pójść, ale w tej chwili nie sposób opuścić towarzystwo.
Rejent się zbliżył do niego z kieliszkiem.
— Ten Machcewicz, litewski szaraczek — rzekł — taką ma gębę, że jak brzytwą, byle dotknął, do krwi gotów zaciąć.
— Ja znowu gębą się nie pochwa-