Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/250

Ta strona została skorygowana.

— A asińdźce jakże się też podobał? hę?
— Mnie, dosyć. Bardzo szanowny człek, posiwiały w służbie kraju.
— E! e! posiwiały! ledwie dojrzeć, czy szpakowacieje! e! co znowu!
— Siwy tatuń! to darmo! bardzo godny człek, ale, bardzo siwy.
— Waćpanna tego nie wiesz, że są ludzie co w dwudziestu leciech siwieją — odparł podczaszy.
— Słyszałam, ale cóż to do mnie należy, czy on siwy, czy czarny — zawołała Ewunia.
— Zapewne że, tego — rzekł, łykając kaszkę podczaszy — lecz, któż to może wiedzieć, co komu przeznaczono?
Ewunia pocałowała go w czoło i uścisnęła serdecznie, żywo rzucając w ucho.
— Tatku! tatku! czyzbyś ty mnie staremu dziadowi chciał dać? a fe!
Podczaszy, jakby złapany na uczynku, zmieszał się, boć córkę kochał.