Sykstus po surowej djecie pani Wawrowej i Żółtkiewicza, był teraz jak pączek w maśle u państwa Bołtuszewskich. Piękna mecenasowa dbała o to, by mu się najmniejsza nie działa krzywda i szczególną zaszczycała protekcją, z której się potroszę w kancelarji podśmiewano, a po miasteczku plotek natworzono do woli. Nie było w tem przecież nic zdrożnego, serdeczna tylko litość dla biednego ubogiego chłopaka, w którym czuła mecenasowa odgadła poczciwe serce. Bołtuszewski nawykły słuchać jejmości, która zresztą nie dopuściłaby niesubordynacji, a prócz tego umiejąc oceniać zdolność i pracowitość Sykstusa, bardzo się do niego przywiązał i czuwał nad nim, jak nad okiem w głowie. Trafiło się na szczęście dla Sykstusa, że kilku obywateli znanych mu i nawykłych do jego skryptur, przeszło, szukając Warki do kance-
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/253
Ta strona została skorygowana.