larji Bołtuszewskiego... zwiększało to jeszcze wziętość młodego aplikanta.
Przyzwyczajony u Żółtkiewicza sam sobie służyć, stancję zamiatać, wodę nosić, w piecu napalić, tu miał wszystko gotowe, a podczas gdy pracował w kancelarji, mecenasowa wkradała się często do jego izdebki i opatrywała bieliznę, rzeczy, sprzęt, aby mu na niczem nie zbywało. Niewidzialna ta ręka, której się ledwie Sykstus mógł domyśleć, z macierzyńską troskliwością czuwała nad jego ubogim zasobem, ale przytem przetrząsając i książki i papiery i szufladki, szukała śladu, poszlaki jakiejś z którejby mogła dojść w kim się Sykstus kochał. Tego była okrutnie ciekawa pani mecenasowa, gdyż miłosne męki i miłosne intryżki były dla niej najupodobańszem w życiu zajęciem. Że się zaś Sykstus kochać musiał, tego była tak pewna, iżby poprzysiądz mogła. Wi-
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/254
Ta strona została skorygowana.