Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

przyjemnie Bołtuszewski, widząc jak podczaszy zżymnął się, szklankę z rumiankiem wywrócił i ręką machając, zawołał:
— Bardzom asindziejowi wdzięczen, ale po co to się było fatygować i opiekować naszemi sprawami. Ja o sytuacji pana chorążego wiem, a ręki mej córki wcale mu nie przyrzekałem. Rozumu mi przecie Pan Bóg tyle dał, że się na plewę lada komu złapać tak nie dam.
Mecenas i zląkł się i zmieszał.
— Przecież — zawołał — tego nikomu za złe wziąć nie można, gdy z dobrego serca chce przestrzedz.
— Za złe ja tego asindziejowi nie mam — rzekł podczaszy, sapiąc i drapiąc — ale o tem, o czemeś mnie chciał asindziej tak pilno przestrzedz, dobrze wiem. Chorąży niewiele pewnie dostanie. Któż znowu bajkę splótł, żebym ja ułakomiwszy się zaraz na grosz, staremu córkę swatał?