Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

roinę do oprawy. Często jeżdżąc do miasteczka po sprawunki, do kościoła, panna Julja odwiedzała mecenasową, która choć ubogą szlachcianką nie gardziła, bo się przez nią nowinkami ze wsi karmiła. Julja poznała była Bołtuszewskiego, nie będąc pewną czy się nie myliła. Zaciekawiło ją, po co on mógł przybywać, co robił i dlaczego jakby po ogień przybiegłszy, z powrotem rusza. Z za płotu dobrze mu się przypatrzywszy, Julja nie wahała się zawołać:
— Panie mecenasie, co pan tu robisz u nas?
— Dzień dobry pannie, dalipan, że nie wiem, i co tu robię i po jakiego kata ja tu przybyłem — zawołał mecenas — chyba, żeby nieforemną dostać odprawę od podczaszego.
— Cóż to? już pan jedziesz?
— Jadę! jadę, bylem konie od-