Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

ubogiego, któregobym pokierować chciał i ten mi się kozłem stawi.
— Kto taki? — spytał mecenas.
— A któż jeśli nie Warka? — mówił podczaszy — wszak ci to on u pana pono teraz aplikuje. Słyszałeś pewnie, że i Żółtkiewicz i ja, chcieliśmy mu pomódz, żeby to na ludzi wyszło, do Lublina go posłać pragnął, nie! uparł się tu w miasteczku gnić.
Bołtuszewski się uraził nieco.
— Nie wiem prawdziwie dla czego tu został, kiedy mu się tak szczęśliwie trafiło przenieść na większe teatrum, ale, panie podczaszy dobrodzieju, ludzie i nas nie gniją. Chłopak zdolny, piękny, roztropny, stateczny, bardzo dobreboću, rpo go spokrewniony z pierwszem i domami przetoruje i tu sobie drogę, i dalipan pójść może daleko.
— Daleko? jak daleko? — uśmiechnął się stary — najlepiej wy to