Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

wiecie i Żółtkiewicz, cóżeście wy tu przy pracy i trudzie zrobili? hę? Żółtkiewicz goły, żyje jak kapucyn, a waść?
— Ja, panie podczaszy — przerwał Bołtuszewski, fortunym się nie dorobił to prawda, ale to pewną, że muszę być, malikowaty.
Podczaszy zaczął się śmiać.
— Zresztą, Sykstusa Warki ani równać do mnie, jam się wybił o swej sile, on ma rodzinę i protekcję, no, i szczęście.
— A skądże o tem wiesz? — spytał podczaszy.
— Jakto? patrzę się na to — odezwał się mecenas — jego wszyscy kochają, mali, wielcy, starzy, młodzi, kobiety, mężczyźni, to największe szczęście pono, a mnie to zawsze spotykało — dokończył — co u waćpana dziś rano.
Podczaszy aż go uścisnął.
— I odpuść nam nasze winy —