Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

przed Ewunią, bo historye rił, nędzne wiersze kleił, zaklinał się, że rywalów porąbie. Ewunia ramionami ruszała. Nikomu on nie wydawał się niebezpiecznym, nikt też go nie odpychał, a biedaczysko korzystał z tego o tyle, że na piękną swą patrzał.
Nie było trzech dni, żeby do Góry nie zawitał, nieproszony nocował, niezaproszony powracał, przychodził pieszo, przyjeżdżał konno, saniami, wózkiem, czepiał się przy drugich, byle się swemu słońcu przyglądać.
Oprócz tych, jeszcze się tam kręciło mniej pokaźnej młodzieży, o której zamilczeć można, z wyjątkiem jednego ubożuchnego chłopca, który przy mecenasie się aplikował. Zwał się Sykstus Warka Wawrzyński, i był dobrego rodu, z niegdyś majętnej familji, która wszystko przez procesy straciła. Krewni zaopiekowawszy się sierotą, popchnęli go do szkół, a potem do palestry, w nadziei bo-