Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/297

Ta strona została skorygowana.

— Hm! hm! — zakaszlał stary i zabębnił palcami po stole — może tam co do serduszka się niepotrzebnie zakradło.
— Nie patrzałam! — odpowiedziała Ewunia.
— No, to zajrzyj i powiesz mi potem.
— Nie powiem — szepnęła Ewa, — tatko byś mnie zburczał może, a mnie by to nie wykurowało.
— E! e! — zaśmiał się podczaszy — nie wykurowało! Jakbyś za mąż poszła, tobyś zapomniała.
— Zapewne, bo juściż mnie ojciec nie wyda, tylko za tego, kogo w sercu mieć będę — śmiało rzekła dziewczyna.
— A jakbyśmy się nie zgodzili?
— To poczekamy, aż się pogodzimy.
Spojrzał podczaszy, Ewunia stała niezmieszana bynajmniej, pewna siebie, na pozór chłodna, ale znać by-