Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

— Bośmy o tem mówić nie powinni — rzekła Ewa — po co? dość na to czasu.
— O! przepraszam! ty go masz do zbytku, ja za mało. Mnie pilno, jam stary.
— O! o! — rozśmiała się Ewunia — tatko wcale nie stary i pilnego nie ma nic.
Zbyty tak ojciec umilkł.
— Otóż, co chciałem mówić — począł kwaśno — na przyszłą niedzielę spraszam sąsiedztwo, musimy się zabawić. Zajmijcie się tam wcześnie z Kropiwnicką, żeby nic nie zabrakło, bardzo proszę. Lepiej niech co znijdzie ze stołów, ażeby mi kto głodny nie odjechał. Wino ja sam rozrządzę i wynieść każę.
Ewunia nie sprzeciwiła się, ojciec przecież postrzegł łatwo, że się wcale nie ucieszyła, nie ożywiła, że tylko uległa jego woli.

∗             ∗