oświeconej już, przybranej, okrytej zielenią szopy, w której rodzaj galerji pod dachem wybudowano dla muzyki, a naprędce przyklecono też okrytą galerję, która za salę jadalną służyć miała. Służby swojej i pożyczanej, snuło się drugie prawie tyle co gości. Najcudniejsze stroje poczęły się zjawiać prawie o jednej godzinie, płynąc z kolei... to pojedynczo, to kupkami. Wywoływały one oklaski, śmiechy, zadziwienia ciżby ciekawych, która przepełniała dziedziniec. Już dosyć było osób nagromadzonych w ganku, na ogrodzie i szopce, gdy nie od karczemki, ale drożyną z lasu idącą, ukazało się dwóch wolno postępujących na koniach rycerzy.
W miarę jak się zbliżali, krzyki i śmiechy zaczęły ściągać coraz więcej widzów ku gankowi, tak, że wjazd ich wyglądał na tryumfalny pochód. Było ich dwóch tylko, a raczej ry-
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/310
Ta strona została skorygowana.