został sparty o słup, jakby zamyślony. Podczaszy sam pośpieszył, zapomniawszy o innych, podał kielich wina spory, i pił za jego zdrowie Była w tem myśl zdradziecka, miał. nadzieję, że rycerz mu odpowie, podniesie przyłbicę, i odkryje twarz, lecz gdy mu podał kielich, skłonił się nieznajomy, w istocie kratkę osłaniającą lice wzniósł w górę, ale z pod niej wyjrzały tylko młode różowe usta, bo reszta była czarną osłoniona maską. Wypiwszy do podczaszego, który niespokojnie poglądał, rycerz znowu spuścił przyłbicę.
— Słuchajże, skarbniku — szepnął podczaszy do przyjaciela — jak ci się też zdaje? kto to może być?
— Ja nie wiem! nikt się domyśleć nie może, kto wie! Chyba pan kasztelanic, bo ten tu jeden w sąsiedztwie słyszę ma parę pełnych zbroi, lub może komu pożyczył.
— Lecz jak ci się też zdaje?
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/314
Ta strona została skorygowana.