Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/320

Ta strona została skorygowana.

kawalerów dalszych sąsiadów, co Ewunię gdzieś najrzał. Widzisz jegomość, że na niej dobre uczynił wrażenie. Oczki się dziecku śmieją, oj śmieją. Otóż jak to dobrze, żem ja ten festyn wymyślił, może co z tego wyrośnie pomyślnego.
Gula westchnął, otworzył tabakierkę, skupił stożkowato tabakę, ujął w palce i rzekł, śmiejąc się:
— Rycerz, co się zowie. U nas w klasztorze są dwie zbroje do wielkanocnego grobu, wcale niczego, mamy je od Sapiehy, pisarza W. L., ale się nie umywały do tej, to cacko.
— A ja ci powiadam, że to kasztelanic, poznaję go po figurze, żeby mi się tylko chciał odkryć!
Do innych tanów, już rycerz we zbroi służyć i nie mógł, uchylił się nieco na bok, a kilka razy przesuwając się około niego zatrzymywała Ewunia, potem, gdy szczupak zwró-