Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

trzeźwieniu i zrzuceniu łuski, zdawał się zapominać o zobowiązaniach, jakie w postaci ryby poczynił.
— Ja ci powiadam — mówiła Marta do Ewuni — z nimi nie można inaczej, żadnemu wierzyć, żadnego kochać, nad żadnym litości mieć nie trzeba. Wszyscy oni zdrajcy, krokodyle, krzywoprzysięzcy. Ja padam ich ofiarą, ale ty powinnaś korzystać z mojego doświadczenia, i dobrze ich męczyć. Jak się który zakocha, bez litości, drwić, pomiatać, gnieść, a nawet poszedłszy zamąż krótko cugle trzymać, o! krótko!
Ewunia śmiała się i milczała.
Mówiły wiele o rycerzach, lecz panna Marta według swojego systemu utrzymywała, że gdyby to nawet był i kasztelanic, nic na tych bałamutów rachować niepodobna.
Podczaszy wciąż się spodziewał odwiedzin tego nieznajomego, gdy jednego ranka, stojąc właśnie w oknie