Podkomorzy, człek poważny, wziął gosposię, bo się uparł z nią iść przodem, i pociągnęli do stołu zastawionego gdyby na dwa razy liczniejsze towarzystwo. Nie szkodziło to, bo zimą jada się wiele, po podróży jest apetyt zawsze, wino też otwiera głód, a młodzi muszą się posilić, mając zwłaszcza ciężki trud przed sobą.
Tłumnie, wrzawnie, ochoczo obiegli stół, gdy z bata raz po razu nie wiem wiele razy wypalono przed gankiem. Goście nowi jechali! kulig! kulig!
I zerwano się od stołu.
Kulig, jak się domyślano, przybywał z Kurzej Piętki; a dla tych co dworu tego, gospodarstwa i ludzi nie znali, długoby potrzeba tłomaczyć co się tam działo i na czem to stało. Prawdę powiedziawszy, nie rozumiano dobrze ani gospodarstwa, ani gospodarzy, choć się na nich od lat kilku patrzano.
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/33
Ta strona została skorygowana.