Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/347

Ta strona została skorygowana.

— Ja ci nic więcej na dziś do powiedzenia nie mam, prócz, że ci pomogę, a ty korzystaj z czasu, staraj się podobać, i zostań moją dobrą macochą.
Uścisnęła ją, na pół śmiejąc się, a pół ze łzami, panna Marta była wielce zaintrygowana.
— Wiesz co, weźmiemy to do namysłu, nie odrzucam, nie przyjmuję.
— Przyjm! — zawołała Ewa — będziesz podczaszyną, tatko ci sto tysięcy najmniej zapisze, ja w rękę będę całować i kochać, i wdzięczność ci zachowam do zgonu.
— No! proszę was! — odezwała się zdumiona panna Żyrowska — ktoby to powiedział, że w tej główce młodziuchnej taka polityka siedzi?
Jednakże na pierwszy raz panna Marta przyjęła tę myśl rzuconą przez Ewunię niedowierzająco, i w żart ją obróciła. Rzecz sama z siebie złą nie