Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/352

Ta strona została skorygowana.

stocie do czego podobnego przychodziło, pierwsza byś lamentowała i płakała.
— Nie — odpowiedziała Ewa — nie, na wiatr nie rzuciłam tych słów, Marto. Wiem, że dla ojca byłabyś dobrą żoną, choć pleciesz zawsze przeciw rodzajowi męskiemu. Ojciec by cię kochał, tak, jak tylko starzy kochać umieją, ale, Marto moja, gdy ja ci pomogę, ty nawzajem musisz pomódz mnie.
— Jak? do czego? mów!
— Później, dziś nic — rozśmiała się Ewa — tatko już się dla ciebie rozczula, choć nie ma odwagi, przysiadaj się do niego, ośmiel go, a potem...
— Wiesz, Ewo — przerwała Marta — znaleźć w tobie taką intrygantkę, to dla mnie jeszcze dziwniejsza, niż rozkochać podczaszego, a nawet niż wyswatać się za niego; kto ciebie tego nauczył?