ła panna Marta — niech tam sobie plotą, co chcą, wszystko mi jedno.
Ewa uściskała ją.
— Wiesz, serce — rzekła — długom z mojem sumieniem się rozprawiała, boć ja to czynię trochę przez egoizm, ale doprawdy nic mi ono nie wyrzuca, dam poczciwemu ojcu trochę szczęścia, a i ty nie zostaniesz ofiarą.
— Moja Ewunia droga — szepnęła Marta — nie mniej my obydwie szalone jesteśmy trochę. No, ty, młoda, tobie wybaczone, ale ja! ja! Czasem się sama z siebie śmieję. Ale chcę ukarać tych trutniów, z których żaden nie miał odwagi mi się oświadczyć i pokazać im, jak jednego dnia stara panna może nagle zostać młodą mężatką.
— Zgadzasz się więc, — ściskając ją zawołała Ewunia w uniesieniu.
— Cóż z tego, że ja się zgadzam — smutnie szepnęła Marta — podcza-
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/354
Ta strona została skorygowana.