Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/358

Ta strona została skorygowana.

— No, ja nie wiem, ale — cichutko szepnęła panna — pewna jestem, że tam już w serduszku ktoś siedzi, i tego też, że gdy raz kogo pokocha, będzie go musiała mieć, nie łatwo jej wybić z główki.
Podczaszy zafrasowany westchnął.
— A gdyby czem nabiła niedorzecznem głowę?
— Wątpię! Ewunia bardzo surowo u ludziach sądzi i nie łatwo się jej kto podoba.
— Ale miłość ślepa, panno Ciwunówno dobrodziejko? — dodał podczaszy.
— Czyż zawsze? — spytała Marta. Podczaszy pomiarkował się, skręcił.
— W młodości szczególniej! — dodał, poprawiając się — w młodości.
Ciwunówna nie mogła się od śmiechu powstrzymać. Szczęśliwy, że mu się te różowe usta otworzyły, podczaszy począł też wesoło chichotać.