Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

Dano do stołu.
Wieczór z małemi warjantami powtórzyła się taż sama scena, a że panna Marta żegnała podczaszego, bo nazajutrz miała wyjeżdżać, stary czulszym się jeszcze stał i przynajmniej razy ze cztery powracał, by ją pożegnać, zaklinając, ażeby wróciła, co też panna Ciwunówna przyrzekła.
Po wyjeździe panny Marty i ksiądz Reformat i Taszła i wszyscy domownicy, spostrzegli wielką zmianę w podczaszym, wrócił jakby do dawnej swej ociężałości, chmurny, nudził i poczynał gderać. Rzecz ta była przewidziana. Ewunia jeszcze co chwilę przypominała mu pannę Martę. Na to dosyć nieszczęśliwe usposobienienie, jednego dnia z południa nadjechał znany wózek Sykstusa i podczaszy ujrzał z wielkiem strapieniem swem, Warkę kroczącego ku kancelarji.
— Tego to mi się pozbyć trudno —