lękam się tylko przy młodości i niedoświadczeniu zbyt wielkich ciężarów na ramiona moje nabierać.
— Cóż? co? będziesz ciocię dźwigał? mów jaśniej, bo nierozumiem.
— Ciocia się wybiera na dewocję do miasteczka, chce mi już i Dołhowolę wypuścić...
Podczaszy stanął wśród pokoju.
— Ba! ba! co godzina, to nowina, komponuje coraz nowe projekta, a żadnego nie dotrzyma! Otóż patrzeć? hę? wczoraj Rozdołki, dziś Dołhowolę, a jutro może fora ze dwora, jak jej tam Bernardyni wyperswadują, że z tem lepiej będzie. Co ja mam waćpanu radzić? hę? asan się tylko jeżdżąc tu do mnie od gospodarstwa odrywasz! Co ja poradzę? Ja ani tego ani drugiego, nie aprobuję. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, jednego rana ubzdrzy się co cioci Żylińskiej, pakuj manatki i bywaj mi zdrów. Ja mówię jedź do Lublina.
Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/363
Ta strona została skorygowana.