Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/376

Ta strona została skorygowana.

— mnie się zdaje, że poszłaby, bo coś także do pana podczaszego przylega.
— Alboż przylega? — wesoło spytał stary — uważałeś? myślisz? doprawdy?
— Uważałem... uważałem...
Podczaszy począł się przechadzać po pokoju.
— Zabiłeś mi klina w głowę, mój ojcze, bo, gdyby ona do mnie serce miała jeszcze, no! jak Boga kocham, ważyłbym się.
— To ją pan zapytaj.
— Boję się, powiem ci, ojcze, głupi jestem, a nuż mi da odkosza.. to się struję. Wolę się durzyć tak niż nadzieję stracić.
— To źle — odparł reformat — zły znak, pan podczaszy nadto już zakochany.
— Pst! cicho! nie gadaj! nuż kto posłyszy! zlisuje się — zawołał stary