Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/401

Ta strona została skorygowana.

wał coś nadzwyczajnego. Wszyscy byli poubierani, strojni, poważni i szli gromadą, jakby w jakim poselstwie. Gubił się w domysłach, co to mogło być, gdy podkomorzy, wiekiem najstarszy, postąpił ku niemu wielce uroczyście i po zwykłych pocałunkach i powitaniach, odstąpiwszy kroków trzy, chrząknął donośnie i począł.
— Szanowny panie podczaszy dobrodzieju, panie a bracie! Staję oto przed waszmością panem a bratem nie we własnem imieniu, przyodziany niejako funkcją wielką w imieniu obywatelstwa, w imię szlachty, umocowany przytem przez osobę sprawie, o której zaraz powiem, przez krew i kolligację najbliższą.
— Nie tajne są waszmości panu a bratu, losy pospolite familij naszych szlacheckich, które fortuna raz ku najwyższym podnosi szczytom, to znowu, jakby na igraszkę strąca w nie-